*Nadawca Sms-a - Juvia Lockser*
Mieliśmy szczęście, że gdzieś uderzył piorun, a przeciwnik posłał w naszą stronę kulę ognia, ponieważ resztę załatwiła nasza magia. Cudem wyszliśmy ze strefy Areny-X. Spojrzałam na Graya. Podczas całej walki zużył tylko minimalną ilość magi, a w każdym razie mniej niż ja. Wygląda na silniejszego ode mnie. Dlaczego?! Nie chciałam tego przekleństwa jakim jest moja moc, specjalnie uczyłam się walczyć wręcz, żeby jej nie używać i wszystko na nic. Całe moje starania idą w diabły, najwidoczniej zużyłam więcej pokładów energii niż powinnam na takich przeciwników. Kiedy staję do prawdziwej walki to co przećwiczyłam znika z moich myśli, choć nie powinno. Natomiast czarnowłosy poradził sobie bezproblemowo, tak jakby był przyzwyczajony do tego na co dzień oraz używanie magii, pomimo płacenia ceny było spacerkiem. Po prawdzie dzięki ciału z wody nikt praktycznie nie może mnie zranić, lecz...
- Hej, żyjesz nowa? - zapytał mnie Fullbaster, gdy upadłam na kolana i zaczęłam kasłać.
- Khe, khe, khe! Żyję - odpowiedziałam z ledwością. Ciężko mi oddychać przed płaceniem za użycie magii. Zamiast słabnąć kaszel stawał się coraz mocniejszy, całe szczęście zapłata jeszcze nie przeszła do etapu drugiego, ponieważ nie chciałbym by ktokolwiek widział mnie w tak poniżającym stanie. Przesadziłam, czyż nie? Powstałam z jego pomocą, następnie lekko się chwiejąc.
- Idziemy? - zaproponowałam, bo tylko na tyle było mnie stać w obecnej chwili. Zauważyłam, że zaczął przeszywać mnie ciekawskim wzrokiem, lecz nie zamierzałam nic więcej powiedzieć. Wątpię, żeby mi opowiedział jaką cenę on sam płaci za zużycie swej magii.
- Serio? Za swoją magię płacisz tylko lekkim kaszelkiem? Twoje życie musiało być łatwe - stwierdził złośliwie.
- To nie była całkowita zapłata za użycie mojej magii. Jest jej pierwszą częścią, ale przez kondycję, w której aktualnie jestem czuję się wyczerpana bardziej niż zwykle - mruknęłam w odpowiedzi. Miałam nadzieję, że po moim spojrzeniu zorientował się o mej niechęci w tym temacie. Do tego dochodzi fakt, iż on jest ostatnią osobą jaką chciałabym informować o moich demonach przeszłości.
- No dobra, powiedz mi lepiej więcej o tej Arenie-X? - powiedział, zgrabnie pomijając niechciany temat dyskusji. Pomimo tego nie mogłam ukryć swego zaskoczenia, ponieważ wcześniej podchodził do tego lekceważąco, ale po tej sytuacji najwyraźniej zmienił zdanie.
- Arena-X jest strefą, w której zaginęło dużo osób i wielu z nich nigdy nie odnaleziono. Oczywiście były osoby, które wyszły z tej strefy, ale uważano ich za szaleńców albo za ludzi przeżywających szok po porwaniu. Inni powiadają, iż tą strefę przeklął sam czarny mag. Znika tam wszelkie poczucie czasu, ale nikt nie wie ile czasu spędzonego tam, równoważy się z czasem w naszym regionie. Przynajmniej to jest perspektywa Magnoliskiej policji i w raportach często sprawy, które są powiązane z tym miejscem są nierozwiązane lub widnieje w nich podejrzenie o niepoczytalności ofiar - mruknęłam, łapiąc oddech.
- Sam już większość słyszałem wcześniej, ale nie słyszałem informacji o policyjnych raportach. Skąd je wytrzasnęłaś? Nie masz przypadkiem jakiś innych szczegółów? - zapytał lekko rozbawiony moim potokiem słów, a z drugiej widziałam podejrzliwość w jego oczach. Praktycznie wkopałam siebie prawie z fragmentem o policji.
- Po prostu od zawsze się intrygowałam sprawą Areny-X, więc przypuszczam, że jestem jedną z osób, która wynalazła kilka bardziej wiarygodnych, dodatkowych informacji. Poza tym jest jeszcze legenda lub dwie, ale nie jestem pewna czy obie są prawdziwe. Chociaż... Jakby nad tym pomyśleć jedną już sprawdziliśmy. To prawda, że do wyjścia ze strefy potrzebujesz czterech elementów ognia, elektryczności, lodu i wody uderzającej w tym samym czasie. Możemy to zaakceptować biorąc pod uwagę, iż jesteśmy z powrotem w Magnolii przez głupie szczęście - zaczęłam swój monolog, który Mira lub Gajeel uważaliby za nudny. Byłam zdziwiona, że Gray wysłuchał go do końca. Może to przez jego brak zaufania?
- Czaję. Wyszliśmy z tej strefy przez głupi zbieg okoliczności - odparł, upewniając mnie w moich przypuszczeniach. Nawet jeśli chciałabym teraz temu zaprzeczyć nie miałoby to sensu kiedy sama to przed nim stwierdziłam minutę temu.
- Dokładnie, ale jest jeszcze druga legenda! Podobno wiąże się z idealnym światem dla magów. - Myślę, że dla kogoś takiego jak on druga legenda brzmi bardziej znajomo.
- Druga legenda jest powiązana z tą plotką o utopii tylko dla magów? To się robi coraz bardziej interesujące - mruknął i popatrzył na mnie czekając na więcej informacji. Czułam się jakby mnie sprawdzał w roli towarzysza podczas misji, a ja ani trochę tego nie lubiłam.
- Podobno w środku jest ukryty przedmiot, który przypomina literę X i ma przywrócić dawny świat magów, gdzie używali oni swych mocy bez płacenia wysokich cen za użycie własnej magii. Jednakże, żeby go zdobyć trzeba pokonać wszystkie kreatury w środku ukrytej areny, dlatego to miejsce nazywa się Areną-X. Największy haczyk jest taki, iż nikt nie wiedział gdzie znaleźć arenę i wygrać dany przedmiot, nawet jeśli trafi do środka strefy. Na obecną chwilę jest zbyt mało dowodów, by udowodnić istnienie tego miejsca, poza tym nie ma gwarancji bezpiecznego powrotu, żeby przeprowadzić głębsze badania. Dodajmy do tego gildie łowców, które są nieprzychylne w temacie Areny-X i oficjalnie wmówili społeczeństwu, iż jest to mit - wytłumaczyłam zwięźle. Moment... Spotkaliśmy w środku tej strefy łowców, ale nie sądzę by był to przypadek. Co jeśli byli tam nie tylko zastawić pułapkę, lecz przez sam przedmiot? To potwierdza wiele z legend, które są tylko teorią do czasu głębszych badań. Powód? Nie chcą, żeby utopijny świat magów powrócił. Pozostaje pytanie - dlaczego?
- Jeżeli bierzemy pod uwagę fakt, że legendy są prawdziwe wszystkie niewiadome wpasowują się doskonale w część układanki. Tylko pomyśl jaki chaos mogłoby wywołać to w naszym upadłym świecie magii. Gdyby wszyscy magowie mogliby używać swoich mocy według ich potrzeb bez wysiłku, zapewne wybuchłby bunt za ich podłe traktowanie przez obecne władze. Policja strzegąca naszego miasta miałaby więcej roboty niż aktualnie, z mnożącymi się innymi sprawami, dodatkowo ilość przestępstw wzrosłaby bardziej. Zlecenie, które wzięłam było pułapką na osoby potencjalnie z możliwością zdobycia tego przedmiotu, nadążasz? - zapytałam, choć miałam wrażenie, iż sam się tego wszystkiego domyślił z podanych przez ze mnie informacji. Byłam jednak do tego przyzwyczajona. Zawsze głośno obwieszczałam fakty, nawet jeżeli inni pozostawali cicho to ja oznajmiałam wszystko bez problemu. Na tym polegała częściowo moja rola w pracy jako partnerka Gajeela.
- Dlaczego po prostu nie zniszczyli tego przedmiotu wcześniej? - zadał bardzo dobre pytanie, ale znałam na nie odpowiedź.
- Ten przedmiot mogą dotknąć tylko silni magowie - odpowiedziałam zwięźle.
- Nie obchodzą mnie w tym momencie ich cele, bo to jest na razie tylko jedna wielka teoria. Bardziej myślę o tym zleceniu pułapce, co o tym sądzisz, Juvia? - zasugerował subtelnie. Z jakiegoś powodu strasznie się przy nim irytowałam. Dałam mu już tyle informacji, że o tej jednej sam może pomyśleć. Uniósł kilka razy swoją brew, starając mi pokazać, żebym trochę wyluzowała.
- Najwidoczniej nie załapałaś najważniejszego faktu w tym bałaganie. Bez znania punktu przekazywania zleceń do gildii magów, a przede wszystkim położenia Fairy Tail byłoby to niemożliwe. Są dwie opcje albo mamy szpiega między naszymi szeregami - zamilkł i spojrzał na mnie znacząco - Albo jeden z informatorów gildii magów nas sprzedał - dodał już spuszczając ze mnie swój wzrok.
- Jestem za krótko w Fairy Tail, by znać lokalizację przekazu informacji - poinformowałam naburmuszona.
- Może i przyjmujemy nowych członków łatwo, ale nie wprowadzamy ich w tajemnice gildii, gdy mogą nas potencjalnie zdradzić. Już było kilka takich przypadków, więc musisz przyjąć do wiadomości, że cię sprawdzamy - posłał w moją stronę kąśliwy uśmiech.
- I dobrze. Bylibyście głupcami jeżelibyście ufali każdej osobie, która co dopiero dołączyła do gildii. Uważałabym wtedy was za grupę imbecyli - mruknęłam i zignorowałam jego najeżoną postawę. Przy osobach, których nie lubiłam często robiłam nieprzyjemne komentarze.
- W każdym razie musimy obmyślić plan działania - stwierdził, a ja przytaknęłam na tą sugestię. Wydostaliśmy się ze Areny-X i poza tym, że jest noc nie wiemy ile czasu upłynęło w Magnolii kiedy tam trafiliśmy. Hmm...
- Najlepiej byłoby zaznaczyć to miejsce, więc ktoś musi tu zostać lub musimy sami jakoś je oznaczyć specyficznym przedmiotem. W każdym razie opłacałoby się to zrobić ze względów bezpieczeństwa, lecz na razie taki znak powinny znać osoby tylko z zaufanych kręgów. Moglibyśmy ostrzec innych ludzi, jednak to wywołałoby największe wilki z lasu czego obecnie lepiej uniknąć. Trzeba też wrócić do gildii, żeby złożyć raport mistrzowi oraz poprosić o dodanie wsparcia do naszej misji. Potrzebujemy dwóch innych dostępnych magów używających ognia i elektryczności jeżeli nie chcemy ponownie ryzykować wylądowania w strefie na zawsze. Czyli na chwilę obecną musimy się skupić na wywaleniu łowców z Areny-X, a potem lekko ich skołować jeżeli chodzi o kierunki. Nad resztą możemy myśleć później. To co dalej, ciągniemy losy? - zaproponowałam mu, ale zrobił niezbyt zadowoloną minę. Humpf! Ciekawe czy sam by wymyślił lepszy plan działania niż ja. Musimy działać szybko, bo inaczej może dojść do jednej wielkiej wojny pomiędzy magami, a łowcami. Jako członek policji moim priorytetem jest opóźnienie takiego obrotu wydarzeń na tyle ile mogę. Co mi przypomina, że Gajeel, Mira i Jellal najwidoczniej zostawili całą brudną robotę do wykonania mnie, natomiast sami spędzają czas na relaksowaniu. A może tylko miałam pecha biorąc to zlecenie? Czas pokaże.
- Plan jest dobry, ale ustalmy jedno, żeby wszystko było dla ciebie przejrzyście jasne. Ja w porównaniu do innych członków gildii nie czuję do ciebie żadnej sympatii, a jeszcze mniej ufam. Zresztą pozostałej trójki też to się tyczy. Mistrz lub inni członkowie Fairy Tail dają duży kredyt zaufania nowym członkom, lecz gdy się ich zdradzi bez wahania potrafią wymierzyć im sprawiedliwość, rozumiesz? Skrzywdzisz chociażby jednego członka naszej rodziny to nikt nie będzie miał dla ciebie litości. Tym bardziej ja. Z tego powodu stanę na straży, natomiast ty pójdziesz ostrzec gildię - zaczął chłodnym rozkazującym tonem, następnie formując dziwne magiczne pieczęcie, które ukształtowały przepięknego lodowego motyla - Ten mały motylek będzie monitorował każdy twój ruch do końca naszej misji. Strzepniesz go z siebie lub zniszczysz, a wezmę cię z automatu za zdrajczynię, czaisz? - zakończył z tym samym lodowatym tonem. Cóż jest w końcu magiem lodu, czyż nie? Odkąd przekroczyłam próg gildii i go ujrzałam, praktycznie odruchowo czułam, że nie zdobędę jego zaufania. To nigdy nie będzie możliwe, ponieważ tamtego dnia widział jak byłam w tej zakichanej kawiarence. Wszystko przez moje roztrzepanie. Gajeel ma po części rację, powinnam mniej bujać w obłokach. Może wylanie na mnie po raz drugi kawy nie byłoby takim głupim pomysłem.
- Aye, kapitanie! Zrozumiałam wiadomość. Dla jasności ja też ciebie nie darzę sympatią lub zaufaniem. Rozumiem jednak twoją logikę, ale nie zamierzam pozostać jedyną osobą, która będzie monitorowana. Jeżeli masz prawo monitorować każdy mój ruch, ja powinnam obserwować ciebie. Równie dobrze to ty możesz być zdrajcą, prawda? - zamrugałam figlarnie w jego stronę i posłałam sztuczny uśmiech - Przedtem mam jednak ostatnie pytanie albo raczej prośbę. Wiesz jaki jest dzień lub ile czasu spędziliśmy w tamtej dziwnej strefie, a jeśli nie masz pojęcia to chciałbym przynajmniej znać godzinę. - Założyłam mu przy tych słowach mój własny mini wodny nadajnik i dałam mu podobne warunki, które on sam mi postawił.
Moim rozkazem było zdobyć zaufanie gildii, a nie je tracić. Przynajmniej na obecny moment. Jeżeli go kompletnie wykluczymy zdobycie przychylności reszty członków gildii po jakimś czasie będzie bezproblemowe. Zawsze utykałam w trakcie gry przypominającej tango. Taka praca zysku i strat. Zdobywam ufność innych, a potem ją tracę. Nie mogę się uwolnić od tego obowiązku jak Mira, Gajeel, czy chociażby Jellal. Zdrajczyni. To tak najczęściej na mnie mówią inni. Czyżbym cieszyła się, że mi nie zaufa? Całkiem prawdopodobne. Słysząc, iż minęły trzy dni od razu ruszyłam w stronę gildii, by obecnie ją wesprzeć, natomiast później po jakimś czasie wbić sztylet za ich plecami. Oto jest idealne podsumowanie życia Juvii Lockser.
- Hej, żyjesz nowa? - zapytał mnie Fullbaster, gdy upadłam na kolana i zaczęłam kasłać.
- Khe, khe, khe! Żyję - odpowiedziałam z ledwością. Ciężko mi oddychać przed płaceniem za użycie magii. Zamiast słabnąć kaszel stawał się coraz mocniejszy, całe szczęście zapłata jeszcze nie przeszła do etapu drugiego, ponieważ nie chciałbym by ktokolwiek widział mnie w tak poniżającym stanie. Przesadziłam, czyż nie? Powstałam z jego pomocą, następnie lekko się chwiejąc.
- Idziemy? - zaproponowałam, bo tylko na tyle było mnie stać w obecnej chwili. Zauważyłam, że zaczął przeszywać mnie ciekawskim wzrokiem, lecz nie zamierzałam nic więcej powiedzieć. Wątpię, żeby mi opowiedział jaką cenę on sam płaci za zużycie swej magii.
- Serio? Za swoją magię płacisz tylko lekkim kaszelkiem? Twoje życie musiało być łatwe - stwierdził złośliwie.
- To nie była całkowita zapłata za użycie mojej magii. Jest jej pierwszą częścią, ale przez kondycję, w której aktualnie jestem czuję się wyczerpana bardziej niż zwykle - mruknęłam w odpowiedzi. Miałam nadzieję, że po moim spojrzeniu zorientował się o mej niechęci w tym temacie. Do tego dochodzi fakt, iż on jest ostatnią osobą jaką chciałabym informować o moich demonach przeszłości.
- No dobra, powiedz mi lepiej więcej o tej Arenie-X? - powiedział, zgrabnie pomijając niechciany temat dyskusji. Pomimo tego nie mogłam ukryć swego zaskoczenia, ponieważ wcześniej podchodził do tego lekceważąco, ale po tej sytuacji najwyraźniej zmienił zdanie.
- Arena-X jest strefą, w której zaginęło dużo osób i wielu z nich nigdy nie odnaleziono. Oczywiście były osoby, które wyszły z tej strefy, ale uważano ich za szaleńców albo za ludzi przeżywających szok po porwaniu. Inni powiadają, iż tą strefę przeklął sam czarny mag. Znika tam wszelkie poczucie czasu, ale nikt nie wie ile czasu spędzonego tam, równoważy się z czasem w naszym regionie. Przynajmniej to jest perspektywa Magnoliskiej policji i w raportach często sprawy, które są powiązane z tym miejscem są nierozwiązane lub widnieje w nich podejrzenie o niepoczytalności ofiar - mruknęłam, łapiąc oddech.
- Sam już większość słyszałem wcześniej, ale nie słyszałem informacji o policyjnych raportach. Skąd je wytrzasnęłaś? Nie masz przypadkiem jakiś innych szczegółów? - zapytał lekko rozbawiony moim potokiem słów, a z drugiej widziałam podejrzliwość w jego oczach. Praktycznie wkopałam siebie prawie z fragmentem o policji.
- Po prostu od zawsze się intrygowałam sprawą Areny-X, więc przypuszczam, że jestem jedną z osób, która wynalazła kilka bardziej wiarygodnych, dodatkowych informacji. Poza tym jest jeszcze legenda lub dwie, ale nie jestem pewna czy obie są prawdziwe. Chociaż... Jakby nad tym pomyśleć jedną już sprawdziliśmy. To prawda, że do wyjścia ze strefy potrzebujesz czterech elementów ognia, elektryczności, lodu i wody uderzającej w tym samym czasie. Możemy to zaakceptować biorąc pod uwagę, iż jesteśmy z powrotem w Magnolii przez głupie szczęście - zaczęłam swój monolog, który Mira lub Gajeel uważaliby za nudny. Byłam zdziwiona, że Gray wysłuchał go do końca. Może to przez jego brak zaufania?
- Czaję. Wyszliśmy z tej strefy przez głupi zbieg okoliczności - odparł, upewniając mnie w moich przypuszczeniach. Nawet jeśli chciałabym teraz temu zaprzeczyć nie miałoby to sensu kiedy sama to przed nim stwierdziłam minutę temu.
- Dokładnie, ale jest jeszcze druga legenda! Podobno wiąże się z idealnym światem dla magów. - Myślę, że dla kogoś takiego jak on druga legenda brzmi bardziej znajomo.
- Druga legenda jest powiązana z tą plotką o utopii tylko dla magów? To się robi coraz bardziej interesujące - mruknął i popatrzył na mnie czekając na więcej informacji. Czułam się jakby mnie sprawdzał w roli towarzysza podczas misji, a ja ani trochę tego nie lubiłam.
- Podobno w środku jest ukryty przedmiot, który przypomina literę X i ma przywrócić dawny świat magów, gdzie używali oni swych mocy bez płacenia wysokich cen za użycie własnej magii. Jednakże, żeby go zdobyć trzeba pokonać wszystkie kreatury w środku ukrytej areny, dlatego to miejsce nazywa się Areną-X. Największy haczyk jest taki, iż nikt nie wiedział gdzie znaleźć arenę i wygrać dany przedmiot, nawet jeśli trafi do środka strefy. Na obecną chwilę jest zbyt mało dowodów, by udowodnić istnienie tego miejsca, poza tym nie ma gwarancji bezpiecznego powrotu, żeby przeprowadzić głębsze badania. Dodajmy do tego gildie łowców, które są nieprzychylne w temacie Areny-X i oficjalnie wmówili społeczeństwu, iż jest to mit - wytłumaczyłam zwięźle. Moment... Spotkaliśmy w środku tej strefy łowców, ale nie sądzę by był to przypadek. Co jeśli byli tam nie tylko zastawić pułapkę, lecz przez sam przedmiot? To potwierdza wiele z legend, które są tylko teorią do czasu głębszych badań. Powód? Nie chcą, żeby utopijny świat magów powrócił. Pozostaje pytanie - dlaczego?
- Jeżeli bierzemy pod uwagę fakt, że legendy są prawdziwe wszystkie niewiadome wpasowują się doskonale w część układanki. Tylko pomyśl jaki chaos mogłoby wywołać to w naszym upadłym świecie magii. Gdyby wszyscy magowie mogliby używać swoich mocy według ich potrzeb bez wysiłku, zapewne wybuchłby bunt za ich podłe traktowanie przez obecne władze. Policja strzegąca naszego miasta miałaby więcej roboty niż aktualnie, z mnożącymi się innymi sprawami, dodatkowo ilość przestępstw wzrosłaby bardziej. Zlecenie, które wzięłam było pułapką na osoby potencjalnie z możliwością zdobycia tego przedmiotu, nadążasz? - zapytałam, choć miałam wrażenie, iż sam się tego wszystkiego domyślił z podanych przez ze mnie informacji. Byłam jednak do tego przyzwyczajona. Zawsze głośno obwieszczałam fakty, nawet jeżeli inni pozostawali cicho to ja oznajmiałam wszystko bez problemu. Na tym polegała częściowo moja rola w pracy jako partnerka Gajeela.
- Dlaczego po prostu nie zniszczyli tego przedmiotu wcześniej? - zadał bardzo dobre pytanie, ale znałam na nie odpowiedź.
- Ten przedmiot mogą dotknąć tylko silni magowie - odpowiedziałam zwięźle.
- Nie obchodzą mnie w tym momencie ich cele, bo to jest na razie tylko jedna wielka teoria. Bardziej myślę o tym zleceniu pułapce, co o tym sądzisz, Juvia? - zasugerował subtelnie. Z jakiegoś powodu strasznie się przy nim irytowałam. Dałam mu już tyle informacji, że o tej jednej sam może pomyśleć. Uniósł kilka razy swoją brew, starając mi pokazać, żebym trochę wyluzowała.
- Najwidoczniej nie załapałaś najważniejszego faktu w tym bałaganie. Bez znania punktu przekazywania zleceń do gildii magów, a przede wszystkim położenia Fairy Tail byłoby to niemożliwe. Są dwie opcje albo mamy szpiega między naszymi szeregami - zamilkł i spojrzał na mnie znacząco - Albo jeden z informatorów gildii magów nas sprzedał - dodał już spuszczając ze mnie swój wzrok.
- Jestem za krótko w Fairy Tail, by znać lokalizację przekazu informacji - poinformowałam naburmuszona.
- Może i przyjmujemy nowych członków łatwo, ale nie wprowadzamy ich w tajemnice gildii, gdy mogą nas potencjalnie zdradzić. Już było kilka takich przypadków, więc musisz przyjąć do wiadomości, że cię sprawdzamy - posłał w moją stronę kąśliwy uśmiech.
- I dobrze. Bylibyście głupcami jeżelibyście ufali każdej osobie, która co dopiero dołączyła do gildii. Uważałabym wtedy was za grupę imbecyli - mruknęłam i zignorowałam jego najeżoną postawę. Przy osobach, których nie lubiłam często robiłam nieprzyjemne komentarze.
- W każdym razie musimy obmyślić plan działania - stwierdził, a ja przytaknęłam na tą sugestię. Wydostaliśmy się ze Areny-X i poza tym, że jest noc nie wiemy ile czasu upłynęło w Magnolii kiedy tam trafiliśmy. Hmm...
- Najlepiej byłoby zaznaczyć to miejsce, więc ktoś musi tu zostać lub musimy sami jakoś je oznaczyć specyficznym przedmiotem. W każdym razie opłacałoby się to zrobić ze względów bezpieczeństwa, lecz na razie taki znak powinny znać osoby tylko z zaufanych kręgów. Moglibyśmy ostrzec innych ludzi, jednak to wywołałoby największe wilki z lasu czego obecnie lepiej uniknąć. Trzeba też wrócić do gildii, żeby złożyć raport mistrzowi oraz poprosić o dodanie wsparcia do naszej misji. Potrzebujemy dwóch innych dostępnych magów używających ognia i elektryczności jeżeli nie chcemy ponownie ryzykować wylądowania w strefie na zawsze. Czyli na chwilę obecną musimy się skupić na wywaleniu łowców z Areny-X, a potem lekko ich skołować jeżeli chodzi o kierunki. Nad resztą możemy myśleć później. To co dalej, ciągniemy losy? - zaproponowałam mu, ale zrobił niezbyt zadowoloną minę. Humpf! Ciekawe czy sam by wymyślił lepszy plan działania niż ja. Musimy działać szybko, bo inaczej może dojść do jednej wielkiej wojny pomiędzy magami, a łowcami. Jako członek policji moim priorytetem jest opóźnienie takiego obrotu wydarzeń na tyle ile mogę. Co mi przypomina, że Gajeel, Mira i Jellal najwidoczniej zostawili całą brudną robotę do wykonania mnie, natomiast sami spędzają czas na relaksowaniu. A może tylko miałam pecha biorąc to zlecenie? Czas pokaże.
- Plan jest dobry, ale ustalmy jedno, żeby wszystko było dla ciebie przejrzyście jasne. Ja w porównaniu do innych członków gildii nie czuję do ciebie żadnej sympatii, a jeszcze mniej ufam. Zresztą pozostałej trójki też to się tyczy. Mistrz lub inni członkowie Fairy Tail dają duży kredyt zaufania nowym członkom, lecz gdy się ich zdradzi bez wahania potrafią wymierzyć im sprawiedliwość, rozumiesz? Skrzywdzisz chociażby jednego członka naszej rodziny to nikt nie będzie miał dla ciebie litości. Tym bardziej ja. Z tego powodu stanę na straży, natomiast ty pójdziesz ostrzec gildię - zaczął chłodnym rozkazującym tonem, następnie formując dziwne magiczne pieczęcie, które ukształtowały przepięknego lodowego motyla - Ten mały motylek będzie monitorował każdy twój ruch do końca naszej misji. Strzepniesz go z siebie lub zniszczysz, a wezmę cię z automatu za zdrajczynię, czaisz? - zakończył z tym samym lodowatym tonem. Cóż jest w końcu magiem lodu, czyż nie? Odkąd przekroczyłam próg gildii i go ujrzałam, praktycznie odruchowo czułam, że nie zdobędę jego zaufania. To nigdy nie będzie możliwe, ponieważ tamtego dnia widział jak byłam w tej zakichanej kawiarence. Wszystko przez moje roztrzepanie. Gajeel ma po części rację, powinnam mniej bujać w obłokach. Może wylanie na mnie po raz drugi kawy nie byłoby takim głupim pomysłem.
- Aye, kapitanie! Zrozumiałam wiadomość. Dla jasności ja też ciebie nie darzę sympatią lub zaufaniem. Rozumiem jednak twoją logikę, ale nie zamierzam pozostać jedyną osobą, która będzie monitorowana. Jeżeli masz prawo monitorować każdy mój ruch, ja powinnam obserwować ciebie. Równie dobrze to ty możesz być zdrajcą, prawda? - zamrugałam figlarnie w jego stronę i posłałam sztuczny uśmiech - Przedtem mam jednak ostatnie pytanie albo raczej prośbę. Wiesz jaki jest dzień lub ile czasu spędziliśmy w tamtej dziwnej strefie, a jeśli nie masz pojęcia to chciałbym przynajmniej znać godzinę. - Założyłam mu przy tych słowach mój własny mini wodny nadajnik i dałam mu podobne warunki, które on sam mi postawił.
Moim rozkazem było zdobyć zaufanie gildii, a nie je tracić. Przynajmniej na obecny moment. Jeżeli go kompletnie wykluczymy zdobycie przychylności reszty członków gildii po jakimś czasie będzie bezproblemowe. Zawsze utykałam w trakcie gry przypominającej tango. Taka praca zysku i strat. Zdobywam ufność innych, a potem ją tracę. Nie mogę się uwolnić od tego obowiązku jak Mira, Gajeel, czy chociażby Jellal. Zdrajczyni. To tak najczęściej na mnie mówią inni. Czyżbym cieszyła się, że mi nie zaufa? Całkiem prawdopodobne. Słysząc, iż minęły trzy dni od razu ruszyłam w stronę gildii, by obecnie ją wesprzeć, natomiast później po jakimś czasie wbić sztylet za ich plecami. Oto jest idealne podsumowanie życia Juvii Lockser.
*Nadawca Sms-a - Cana Alberona*
Głupi, głupi, głupi Laxus! Przez niego ucierpiał dach gildii, a ja niemal zostałam usmażona! A wszystko przez chęć wypicia jednego kieliszeczka wina. Na szczęście mistrz był wyrozumiały i stanął po mojej stronie, gdy wyjaśniłam swoją długą absencję od alkoholu. Teraz Mira naprawiała dach "Fairy Tail". Posłałam kciuka w jej stronę. Pomyślałam, że zaproszenie jej tu było dobrym pomysłem, chociaż wiedziałam gdzie tak naprawdę pracowała.* Nie jestem tylko pewna co do pozostałej trójki. Gajeel przypominał rasowego bandziora, jednak przeważnie rozmawiał tylko z Levy, więc nie może być taki straszny. Nie wyczuwałam od niego złych wibracji, tak jak w przypadku Jellala. Facet ma ewidentnie coś do Erzy i przy niej wieje od niego negatywnymi emocjami. O Juvii wiem niewiele, ponieważ po przyjęciu do gildii następnego dnia wybyła na jakąś misję z Grayem. Minęły jakieś dwa-trzy dni odkąd wyruszyli, zapewne to jakaś długoterminowa oraz wymagająca misja znając Fullbastera. Mirajane udało mi się poznać najlepiej z całej czwórki, a dzięki kilku wspólnym zainteresowaniom szybko znalazłyśmy wspólny język. Jednak odkąd powaliła Natsu jednym ciosem trudniej z nią spokojnie rozmawiać, ponieważ nasz smoczy zabójca ma fazę wyzywania ją do walki. Współczuję jej, bo wszyscy silniejsi członkowie gildii to już przeżywali. Chociaż powinnam czuć więcej litości do Dragneela. Nieważne jak się stara zawsze zostaje znokautowany przez to, że albinoska nie lubi niszczenia drogiego ekwipunku baru.
W każdym razie zapowiada się kolejny spokojny dzień... Upss, odwołuję. Nie mogłam na to patrzeć, więc zamknęłam oczy, a kiedy usłyszałam trzask instynktownie wiedziałam, iż cały dach szlag wzięło. Ałł, to musiało boleć Juvia. Trochę ci nawet współczuję. Wlecenie przez dach i wprawienie Miry w zły nastrój jest zapowiedzią masakry. Zapowiada się ciekawa noc. Kiedy albinoska chciała coś powiedzieć do nieszczęsnej dziewczyny, ta wstała z podłogi i otrzepała swoje ubrania z kurzu.
- Nie mamy na to teraz czasu, Mirajane! - krzyknęła Lockser wyraźnie podenerwowana. Jej tragiczny wygląd sprawił, że z litości zainterweniowałam. W końcu potargane włosy, podarta spódniczka oraz podkrążone oczy wskazywały na ciężką przyprawę podczas zlecenia. Cóż jakby nie patrzeć jest nowa w tej dziedzinie pracy.
- Szybko mów i nie trać zbyt dużo czasu, musimy zacząć odnawiać naprawę dachu - mruknęłam zmęczona wydarzeniami, które podczas ostatnich dni występowały jak Egipskie plagi.
- Musimy zmienić położenie gildii, jak i miejsce przekazu zleceń! Ktoś nas sprzedał, Arena-X istnieje, zlecenie na tablicy było pułapką, potrzebuje wsparcia na miejscu, a Gray stoi tam na warcie w razie czego i ogólnie trzeba się pośpieszyć, żeby wykurzyć stamtąd tych łowców - zaczęła bełkotać, natomiast jej słowa nie do końca miały dobry przekaz, ale zakładam, że to przez chęć ujęcia całej sytuacji jak najkrócej. Biedaczka cała dyszała, Gray dobrze zrobił wysyłając ją do przekazania nam tych informacji. Mirajane spoglądając na dziewczynę z miną jaką robią zmartwione matki nakazała jej odpocząć.
- Cana, mogłabyś powiedzieć o wszystkim mistrzowi? Ja o nią zadbam - poprosiła, mrugając do mnie okiem. Następnie chwyciła błękitnowłosą za rękę i zaciągnęła ją do łazienki. Czasami mnie przerażała swoim spokojem kiedy w rzeczywistości biła od niej wściekłość w promieniu dziesięciu kilometrów. Nie zamierzałam igrać z diabłem. Dopiję mój kieliszek wina, a kiedy już go opróżnię to się tym zajmę. Ech... życie.
W każdym razie zapowiada się kolejny spokojny dzień... Upss, odwołuję. Nie mogłam na to patrzeć, więc zamknęłam oczy, a kiedy usłyszałam trzask instynktownie wiedziałam, iż cały dach szlag wzięło. Ałł, to musiało boleć Juvia. Trochę ci nawet współczuję. Wlecenie przez dach i wprawienie Miry w zły nastrój jest zapowiedzią masakry. Zapowiada się ciekawa noc. Kiedy albinoska chciała coś powiedzieć do nieszczęsnej dziewczyny, ta wstała z podłogi i otrzepała swoje ubrania z kurzu.
- Nie mamy na to teraz czasu, Mirajane! - krzyknęła Lockser wyraźnie podenerwowana. Jej tragiczny wygląd sprawił, że z litości zainterweniowałam. W końcu potargane włosy, podarta spódniczka oraz podkrążone oczy wskazywały na ciężką przyprawę podczas zlecenia. Cóż jakby nie patrzeć jest nowa w tej dziedzinie pracy.
- Szybko mów i nie trać zbyt dużo czasu, musimy zacząć odnawiać naprawę dachu - mruknęłam zmęczona wydarzeniami, które podczas ostatnich dni występowały jak Egipskie plagi.
- Musimy zmienić położenie gildii, jak i miejsce przekazu zleceń! Ktoś nas sprzedał, Arena-X istnieje, zlecenie na tablicy było pułapką, potrzebuje wsparcia na miejscu, a Gray stoi tam na warcie w razie czego i ogólnie trzeba się pośpieszyć, żeby wykurzyć stamtąd tych łowców - zaczęła bełkotać, natomiast jej słowa nie do końca miały dobry przekaz, ale zakładam, że to przez chęć ujęcia całej sytuacji jak najkrócej. Biedaczka cała dyszała, Gray dobrze zrobił wysyłając ją do przekazania nam tych informacji. Mirajane spoglądając na dziewczynę z miną jaką robią zmartwione matki nakazała jej odpocząć.
- Cana, mogłabyś powiedzieć o wszystkim mistrzowi? Ja o nią zadbam - poprosiła, mrugając do mnie okiem. Następnie chwyciła błękitnowłosą za rękę i zaciągnęła ją do łazienki. Czasami mnie przerażała swoim spokojem kiedy w rzeczywistości biła od niej wściekłość w promieniu dziesięciu kilometrów. Nie zamierzałam igrać z diabłem. Dopiję mój kieliszek wina, a kiedy już go opróżnię to się tym zajmę. Ech... życie.
*Nadawca Sms-a Jellal Fernandes*
Siedziałem przy jednym ze stolików razem z Erzą. Zaskoczyło nas, że w gildii dachu zastaliśmy dziurę, jednak jego naprawa szła całkiem sprawnie. Dopóki Juvia przez nią nie wleciała oraz spowodowała cofnięcie wszelkiej pracy włożonej w naprawę i zaczęła robić niepotrzebne zamieszanie. Miałem ochotę wbić jej do głowy trochę rozumu. Za bardzo przyciągnęła do siebie teraz uwagę innych członków gildii. Zakładałem, że koleżanka z pracy będzie później miała bardzo poważną rozmowę z Gajeelem. Poza tym Mirajane z nią gdzieś odeszła, więc jeślibym zareagował na sytuację w tej chwili ściągnąłbym na siebie podejrzenia szkarłatnowłosej kobiety, która siedziała na przeciw mnie. Lepiej przeczekać, aż wrzawa się uspokoi.
- Ciekawe o co całe to zamieszanie? Kompletnie nie zrozumiałam co dziewczyna próbowała powiedzieć. Jellal, znałeś ją wcześniej, prawda? Wiesz co chciała nam przekazać? - zapytała mnie piwnooka. Jak powinienem jej to ująć, tak bym ominął wszelkie podejrzenia? Zacząłem intensywnie myśleć przy okazji starając się by nie trwało to zbyt długo, żeby odpowiedź nie była przeciągana.
- Coś prawdopodobnie stało się podczas misji, którą wzięła. Nie zawracaj sobie tym głowy. Ja też nie zrozumiałem połowy tego co chciała przekazać. Prawdopodobnie jedyną osobą, która mogłaby najdokładniej ją zrozumieć jest Gajeel - odpowiedziałem i łyknąłem swoje piwo. "Tytania" spojrzała w moją stronę oraz kiwnęła głową, że zrozumiała moją wypowiedź, więc raczej nie będzie mi już tym zawracać sobie głowy. Dowiedziałem się, iż większość członków Fairy Tail ją tu tak nazywa, lecz nie poznałem jeszcze jej nazwiska. Musiałem mieć pewność o tożsamości Erzy, na której pragnę się zemścić.
- Czyli Gajeel i Juvia dobrze się znają? - zadała to pytanie zupełnie normalnie, jednak w jej oczach widać było iskierki ciekawości. Może chciała poplotkować na temat potencjalnych związków lub coś w tym stylu? Osobiście nigdy nie uważałem, żeby plotki były interesujące.
- Kiedyś ze sobą pracowali i są dobrymi przyjaciółmi. Można powiedzieć, że traktują siebie jak rodzeństwo. To wszystko - mruknąłem. Najwyraźniej to ostatecznie zaspokoiło wszystkie jej pytania, bo skupiła się na wcinaniu ciasta truskawkowego. Jak ona może jeść codziennie to samo ciasto? Patrząc na nią nie chcę nawet próbować już truskawek. W każdym razie czas wprowadzić mój plan w życie.
- Hej, Erza chciałabyś ze mną pójść na misję? - zaproponowałem drugi raz ze spokojem. Moje pierwsze podejście do poznania tożsamości właściwej "Erzy" nie wypalił podczas poprzedniej misji wykonanej przez nas dwa dni temu.
- Zależy na czym polega - odparła lekko zakłopotana.
- Na niczym trudnym. Trzeba złapać opryszków, którzy niszczą plantację truskawek. Nagrodą jest darmowy bon na ciasta truskawkowe oraz trzysta kryształów. Może to i drobna oraz tania robota, lecz lubisz ciasta truskawkowe, więc pomyślałem, iż może chciałabyś ze mną ją zrobić. Oczywiście za to, że weźmiesz bon ja chcę pieniądze - wyjaśniłem Erzie.
- W takim razie biorę! - krzyknęła podekscytowana, zapewne wizją darmowych ciast. Nie miała pojęcia, że wpadła w mój podstęp.
- Cieszę się. Oto kartka ze zleceniem. Możesz złożyć na niej swój podpis? - mruknąłem zupełnie wyluzowany. Kobieta skinęła głową biorąc długopis do ręki i podpisała niesamowicie szybko podstawione zlecenie.
- Gotowe - oznajmiła przekazując mi papier ze szczegółami misji. Zerknąłem na podpis pod zleceniem. Na nim wyraźnie widniało imię i nazwisko siedzącej ze mną towarzyszki. Nazywała się ona Erza Scarlet. W tym momencie upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu. Odwróciłem uwagę Erzy od Juvii i dowiedziałem się, że jest tą Erzą, którą cały czas szukałem.
- Ciekawe o co całe to zamieszanie? Kompletnie nie zrozumiałam co dziewczyna próbowała powiedzieć. Jellal, znałeś ją wcześniej, prawda? Wiesz co chciała nam przekazać? - zapytała mnie piwnooka. Jak powinienem jej to ująć, tak bym ominął wszelkie podejrzenia? Zacząłem intensywnie myśleć przy okazji starając się by nie trwało to zbyt długo, żeby odpowiedź nie była przeciągana.
- Coś prawdopodobnie stało się podczas misji, którą wzięła. Nie zawracaj sobie tym głowy. Ja też nie zrozumiałem połowy tego co chciała przekazać. Prawdopodobnie jedyną osobą, która mogłaby najdokładniej ją zrozumieć jest Gajeel - odpowiedziałem i łyknąłem swoje piwo. "Tytania" spojrzała w moją stronę oraz kiwnęła głową, że zrozumiała moją wypowiedź, więc raczej nie będzie mi już tym zawracać sobie głowy. Dowiedziałem się, iż większość członków Fairy Tail ją tu tak nazywa, lecz nie poznałem jeszcze jej nazwiska. Musiałem mieć pewność o tożsamości Erzy, na której pragnę się zemścić.
- Czyli Gajeel i Juvia dobrze się znają? - zadała to pytanie zupełnie normalnie, jednak w jej oczach widać było iskierki ciekawości. Może chciała poplotkować na temat potencjalnych związków lub coś w tym stylu? Osobiście nigdy nie uważałem, żeby plotki były interesujące.
- Kiedyś ze sobą pracowali i są dobrymi przyjaciółmi. Można powiedzieć, że traktują siebie jak rodzeństwo. To wszystko - mruknąłem. Najwyraźniej to ostatecznie zaspokoiło wszystkie jej pytania, bo skupiła się na wcinaniu ciasta truskawkowego. Jak ona może jeść codziennie to samo ciasto? Patrząc na nią nie chcę nawet próbować już truskawek. W każdym razie czas wprowadzić mój plan w życie.
- Hej, Erza chciałabyś ze mną pójść na misję? - zaproponowałem drugi raz ze spokojem. Moje pierwsze podejście do poznania tożsamości właściwej "Erzy" nie wypalił podczas poprzedniej misji wykonanej przez nas dwa dni temu.
- Zależy na czym polega - odparła lekko zakłopotana.
- Na niczym trudnym. Trzeba złapać opryszków, którzy niszczą plantację truskawek. Nagrodą jest darmowy bon na ciasta truskawkowe oraz trzysta kryształów. Może to i drobna oraz tania robota, lecz lubisz ciasta truskawkowe, więc pomyślałem, iż może chciałabyś ze mną ją zrobić. Oczywiście za to, że weźmiesz bon ja chcę pieniądze - wyjaśniłem Erzie.
- W takim razie biorę! - krzyknęła podekscytowana, zapewne wizją darmowych ciast. Nie miała pojęcia, że wpadła w mój podstęp.
- Cieszę się. Oto kartka ze zleceniem. Możesz złożyć na niej swój podpis? - mruknąłem zupełnie wyluzowany. Kobieta skinęła głową biorąc długopis do ręki i podpisała niesamowicie szybko podstawione zlecenie.
- Gotowe - oznajmiła przekazując mi papier ze szczegółami misji. Zerknąłem na podpis pod zleceniem. Na nim wyraźnie widniało imię i nazwisko siedzącej ze mną towarzyszki. Nazywała się ona Erza Scarlet. W tym momencie upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu. Odwróciłem uwagę Erzy od Juvii i dowiedziałem się, że jest tą Erzą, którą cały czas szukałem.
*Nadawca Sms-a Mirajane Strauss*
Wściekła wzięłam Juvię do łazienki. Zepsuła całą moją pracę w naprawie dachu, ale bardziej martwiła mnie jej stabilność. Jeżeli wyjdą z niej wszystkie negatywne emocje od razu byśmy byli wykryci jako zdrajcy! Cana nas tu zaprowadziła z wiedzą, że jestem policjantką, lecz nie powiedziała o tym innym. Kto wie jakby zareagowała odkrywając taką nowinę reszta gildii?! Kiedy Loki przyjął przyjaciółkę na posterunek była zjawą bez jakichkolwiek emocji, a nie człowiekiem. Dopiero niedawno po jakimś czasie mojej terapii zaczęła normalnie funkcjonować. Jednak czasami te negatywne uczucia wychodziły spod kontroli, gdy znajdowała się w stresujących dla niej sytuacjach lub jakiś przedmiot przypominał jej o przeszłości. Wiele znajomych z pracy nie chciało z nią współpracować ze względu na specyficzny sposób bycia i mowy Juvii. Dziewczyna głównie przebywała koło Gajeela oraz Lily'ego, którym to nie przeszkadzało. Co prawda leczyłam ją, ale nawet ja nie znam całej historii dokładnie. Po prostu zawsze kończy na tej samej części, tak jakby drugiej nigdy nie chciała opowiedzieć komuś innemu. Znamy się dobrze, lecz obie mamy swoje własne tajemnice. Coś oprócz misji musiało wpłynąć na zachowanie błękitnookiej.
- Dlaczego mnie nie zawiadomiłaś, że wlecisz przez dach? Wyglądasz jak koszmarna zjawa, wpadasz przez dach gildii jakby nigdy nic w trakcie jego naprawy i normalnie krzyczysz duszą, żeby inni się tobą opiekowali! - krzyknęłam do niej zła za to, że moja przykrywkowa praca poszła na marne. Całe szczęście, iż Cana zgodziła się pogadać z mistrzem, ponieważ ja nie byłabym najspokojniejszą rozmową do poprowadzenia rozmowy.
- Zawiadomiłabym ciebie od razu, jakby okoliczności mi na to pozwalały. A zdecydowanie nie były one najlepsze. Rozładowane telefony też miały w tym swój udział, ale ty oczywiście musisz się wściekać o nie poinformowaniu cię wcześniej! Moment... Ta dziura w dachu była tu już przedtem? Czy stało się coś niebezpiecznego? - odpowiedziała mi z ledwością, troszeczkę naburmuszona.
Zdecydowanie jest coś nie tak. Czyżby odkryli nasze plany względem Gildartsa? Zauważając po chwili małego motylka z nadajnikiem w środku przyczepionym do sukienki Juvii, powoli zaczęłam rozumieć bardziej obecną sytuację. Gildia nas teraz sprawdza. Zaczynam lepiej rozumieć złą sławę "Fairy Tail". Nie są, aż takimi głupcami na jakich pozują. Tak jak łatwo przyjmują cię w swoje szeregi mogą jeszcze prędzej wyrzucić za zdradzone zaufanie. Już po kilku dniach spędzonych tutaj wiem, że posiadają potężnych magów, a lokację budynku zawsze mogą zmienić. Może tylko sprawdzają nasze zamiary i powody dołączenia do gildii? W zależności od ich osądzą czy możemy tu być, ale według ich własnej skali ocen. Jeśli tak to wygląda muszę uspokoić Juvię zanim powie nieodpowiednie rzeczy oraz popsuję naszą przykrywkę.
- Rozumiem, ale powinnaś się uspokoić, Juvia. Pamiętaj co ci zawsze powtarzam. W pośpiechu i nerwach niewiele zdziałasz. Powinnaś wziąć prysznic, opatrzyć swoje rany oraz przebrać w ubrania, które ci uszykuję na zmianę. - Co prawda słysząc te słowa powinna się uspokoić, jednak niespodziewanie zmarszczyła brwi i zacisnęła pięści z nerwów.
- Juvia wie, że trzeba być spokojnym! Masz ją za idiotkę? Dlaczego jej to ciągle powtarzasz! Spotkała ten sławny duet, a co najgorsze tam była Ishtar! Powiedziała gildii, że coś jest nie tak! Jeżeli nie jest to dlaczego znają miejsce przekazu informacji gildyjnych i jeszcze nie podjęli żadnych działań?! Uważasz, że Ishtar ma na celowniku, Juvię? - wybuchła, lecz ja postanowiłam pozostać spokojna, pomimo tego wybuchu złości. Najwidoczniej nadal kiedy jest czymś wstrząśnięta wraca do swoich starych nawyków. Gdybym nie znała części jej przeszłości, zapewne byłabym wstrząśnięta nagłą trzecioosobową formą wypowiedzi. Tak jak ona znała część moich demonów ja znałam jej demony. Tym bardziej, iż w pewnym momencie naszego życia jednym z łączących nas osób był on. I do tej pory wyniszcza od środka nasze życie. Jeślibym mogła cofnąć czas życzyłabym sobie byśmy nigdy go nie spotkali. Szczególnie osoby w moich koszmarach.
- Doskonale wiem, że coś nie gra, Juvia. Jednak ja na ciebie nie warczę, choć dodałaś mi więcej roboty. Jesteś zmęczona, więc powinnaś odpocząć i wziąć melisę na uspokojenie. Idź weź prysznic, prześpij się z godzinkę, a potem opowiedz wszystko mistrzowi z bardziej dokładnymi detalami niż Cana. Nie martw się o Graya wyślemy kogoś na zmianę do pilnowania tej okolicy tylko podaj mi jej nazwę, zgadzasz się? - Uspokojona moją propozycją podała ulicę pobytu członka Fairy Tail i poprosiła bym zostawiła ją samą w łazience. Uszanowałam to i skierowałam swe kroki do gildyjnego pokoju Juvii, żeby na szybko uszykować jej ciuchy na zmianę. Zamiast wziąć ubrania z szafy wzięłam jakąś przepiękną granatową sukienkę z białym futrem, czarne kozaki i charakterystyczny cylinder pasujący pod sukienkę mający wpięty żółty kwiatek. Znajdowały się one na wierzchu ślicznego kuferka, więc założyłam, że po prostu porządnie nie zdążyła rozpakować wszystkich rzeczy. Wróciłam do korytarza przed łazienką oraz pozostawiłam wzięte ubrania na szafce. Poszłam do barku i poprosiłam mistrza, tak jak obiecałam Juvii, by wysłał kogoś chwilowo na zastępstwo w patrolu. Po chwili namysłu o naszej sytuacji uważam, że nie ma sensu naprawiać tego dachu. Prawdopodobnie przeniesiemy się do innego budynku, a wszystkie te pokomplikowane wydarzenia wskazywały na jedno, choć to tylko moje osobiste przeczucie.
- Wróciłeś kompletnie, czyż nie? Chcesz wszystkimi manipulować według twojej woli i uzyskać nad nimi absolutną kontrolę. Osoba z tak pokręconą logiką, że nie wiadomo czego naprawdę pragnie. Kompletny szaleniec, który zmienia swe poglądy co minutę i potrafi posunąć się do nieczystych zagrań. Nic nie pójdzie po twojej myśli, Bazylides. Dopóki żyję nie będziesz mógł osiągnąć swego celu do końca, prawda? Ponieważ jestem jedną z największych porażek w twych poglądach, a nie zamierzam siedzieć bezczynnie kiedy ty podejmujesz działania. Przysięgam, że nic nie pójdzie po twojej myśli. Postaram się o to.
- Dlaczego mnie nie zawiadomiłaś, że wlecisz przez dach? Wyglądasz jak koszmarna zjawa, wpadasz przez dach gildii jakby nigdy nic w trakcie jego naprawy i normalnie krzyczysz duszą, żeby inni się tobą opiekowali! - krzyknęłam do niej zła za to, że moja przykrywkowa praca poszła na marne. Całe szczęście, iż Cana zgodziła się pogadać z mistrzem, ponieważ ja nie byłabym najspokojniejszą rozmową do poprowadzenia rozmowy.
- Zawiadomiłabym ciebie od razu, jakby okoliczności mi na to pozwalały. A zdecydowanie nie były one najlepsze. Rozładowane telefony też miały w tym swój udział, ale ty oczywiście musisz się wściekać o nie poinformowaniu cię wcześniej! Moment... Ta dziura w dachu była tu już przedtem? Czy stało się coś niebezpiecznego? - odpowiedziała mi z ledwością, troszeczkę naburmuszona.
Zdecydowanie jest coś nie tak. Czyżby odkryli nasze plany względem Gildartsa? Zauważając po chwili małego motylka z nadajnikiem w środku przyczepionym do sukienki Juvii, powoli zaczęłam rozumieć bardziej obecną sytuację. Gildia nas teraz sprawdza. Zaczynam lepiej rozumieć złą sławę "Fairy Tail". Nie są, aż takimi głupcami na jakich pozują. Tak jak łatwo przyjmują cię w swoje szeregi mogą jeszcze prędzej wyrzucić za zdradzone zaufanie. Już po kilku dniach spędzonych tutaj wiem, że posiadają potężnych magów, a lokację budynku zawsze mogą zmienić. Może tylko sprawdzają nasze zamiary i powody dołączenia do gildii? W zależności od ich osądzą czy możemy tu być, ale według ich własnej skali ocen. Jeśli tak to wygląda muszę uspokoić Juvię zanim powie nieodpowiednie rzeczy oraz popsuję naszą przykrywkę.
- Rozumiem, ale powinnaś się uspokoić, Juvia. Pamiętaj co ci zawsze powtarzam. W pośpiechu i nerwach niewiele zdziałasz. Powinnaś wziąć prysznic, opatrzyć swoje rany oraz przebrać w ubrania, które ci uszykuję na zmianę. - Co prawda słysząc te słowa powinna się uspokoić, jednak niespodziewanie zmarszczyła brwi i zacisnęła pięści z nerwów.
- Juvia wie, że trzeba być spokojnym! Masz ją za idiotkę? Dlaczego jej to ciągle powtarzasz! Spotkała ten sławny duet, a co najgorsze tam była Ishtar! Powiedziała gildii, że coś jest nie tak! Jeżeli nie jest to dlaczego znają miejsce przekazu informacji gildyjnych i jeszcze nie podjęli żadnych działań?! Uważasz, że Ishtar ma na celowniku, Juvię? - wybuchła, lecz ja postanowiłam pozostać spokojna, pomimo tego wybuchu złości. Najwidoczniej nadal kiedy jest czymś wstrząśnięta wraca do swoich starych nawyków. Gdybym nie znała części jej przeszłości, zapewne byłabym wstrząśnięta nagłą trzecioosobową formą wypowiedzi. Tak jak ona znała część moich demonów ja znałam jej demony. Tym bardziej, iż w pewnym momencie naszego życia jednym z łączących nas osób był on. I do tej pory wyniszcza od środka nasze życie. Jeślibym mogła cofnąć czas życzyłabym sobie byśmy nigdy go nie spotkali. Szczególnie osoby w moich koszmarach.
- Doskonale wiem, że coś nie gra, Juvia. Jednak ja na ciebie nie warczę, choć dodałaś mi więcej roboty. Jesteś zmęczona, więc powinnaś odpocząć i wziąć melisę na uspokojenie. Idź weź prysznic, prześpij się z godzinkę, a potem opowiedz wszystko mistrzowi z bardziej dokładnymi detalami niż Cana. Nie martw się o Graya wyślemy kogoś na zmianę do pilnowania tej okolicy tylko podaj mi jej nazwę, zgadzasz się? - Uspokojona moją propozycją podała ulicę pobytu członka Fairy Tail i poprosiła bym zostawiła ją samą w łazience. Uszanowałam to i skierowałam swe kroki do gildyjnego pokoju Juvii, żeby na szybko uszykować jej ciuchy na zmianę. Zamiast wziąć ubrania z szafy wzięłam jakąś przepiękną granatową sukienkę z białym futrem, czarne kozaki i charakterystyczny cylinder pasujący pod sukienkę mający wpięty żółty kwiatek. Znajdowały się one na wierzchu ślicznego kuferka, więc założyłam, że po prostu porządnie nie zdążyła rozpakować wszystkich rzeczy. Wróciłam do korytarza przed łazienką oraz pozostawiłam wzięte ubrania na szafce. Poszłam do barku i poprosiłam mistrza, tak jak obiecałam Juvii, by wysłał kogoś chwilowo na zastępstwo w patrolu. Po chwili namysłu o naszej sytuacji uważam, że nie ma sensu naprawiać tego dachu. Prawdopodobnie przeniesiemy się do innego budynku, a wszystkie te pokomplikowane wydarzenia wskazywały na jedno, choć to tylko moje osobiste przeczucie.
- Wróciłeś kompletnie, czyż nie? Chcesz wszystkimi manipulować według twojej woli i uzyskać nad nimi absolutną kontrolę. Osoba z tak pokręconą logiką, że nie wiadomo czego naprawdę pragnie. Kompletny szaleniec, który zmienia swe poglądy co minutę i potrafi posunąć się do nieczystych zagrań. Nic nie pójdzie po twojej myśli, Bazylides. Dopóki żyję nie będziesz mógł osiągnąć swego celu do końca, prawda? Ponieważ jestem jedną z największych porażek w twych poglądach, a nie zamierzam siedzieć bezczynnie kiedy ty podejmujesz działania. Przysięgam, że nic nie pójdzie po twojej myśli. Postaram się o to.
Od Autorki:
Hej, hej kochani! Pomimo długiego upływu czasu rozdział ten nawiązuję do kilku rzeczy wspomnianych w poprzednich rozdziałach. Pierwsze nawiązanie jest do pierwszego spotkania Graya i Juvii w kawiarence w Telefonie 3, natomiast jeżeli wrócicie do Telefonu 2 w fragmencie z Caną kiedy robi specjalnie wróżbę dla Miry sama Alberona mówi, że nasza panienka Strauss jest policjantką. Czy było to przez ze mnie zamierzonym zabiegiem? Jak najbardziej. xD
Ten rozdział również rozpoczyna wątek Jerzy, natomiast w następnym rozdziale dowiecie się więcej na temat zdrajcy. Mam nadzieję, że rozdział jest w porządku i nikogo nie zanudził zbyt dużą ilością informacji.
PS - Wróciłam i planuję opublikować to opowiadanie do końca, nawet jeżeli nikt nie będzie go czytał. Taka moja mała obsesja, żeby nie pozostawiać niedokończonych historii. ^^
Pozdrawiam Serdecznie Lavana Zoro :)
Ten rozdział również rozpoczyna wątek Jerzy, natomiast w następnym rozdziale dowiecie się więcej na temat zdrajcy. Mam nadzieję, że rozdział jest w porządku i nikogo nie zanudził zbyt dużą ilością informacji.
PS - Wróciłam i planuję opublikować to opowiadanie do końca, nawet jeżeli nikt nie będzie go czytał. Taka moja mała obsesja, żeby nie pozostawiać niedokończonych historii. ^^
Pozdrawiam Serdecznie Lavana Zoro :)
Fajnie, że wróciłaś. Musiałam nieco odświezyć bo zapomniałam o co Jellal focha się na Erze, że wpadł w obsesje zemst (On to zawsze ma jakiś problem jak nie za niska samoocena i bycie Emo to coś innego) no i przypomniało mi się, że jeszcze do końca tego nie wyjaśniłaś. Oprócz Jerzy czeam na trochę Mirci z Natsu raz powrót jej rodzeństwa. Więc spokojnie. kto jak kto ale ja będę to czytać ;) // Co do mnie to jakby tu powiedzieć... nie opuściłam bloga i dalej che kontynłować swoje opowiadanie po prostu mam pewne problemy, a konkretniej chorobę w rodzinie i to jedną z tych gorszych. Dlatego pisanie bloga jest jedną z ostatnich rzeczy o jakich myślę.
OdpowiedzUsuńWitam!
UsuńI dziękuję bardzo za komentarz :) To prawda, że nie wyjaśniłam do końca, jednak wątek Jerzy w mej skromnej opinii rozpoczyna najbardziej ten rozdział z wielu względów. A co do Jellala to się zgadzam, że wszystko staje mu na drodze do romansowanie z Erzą, lecz sama Erza jako-tako też przeszkadza swojemu romansowi z Jellalem akceptując jego wybory, co jest godne podziwu. (nawiązuję głównie do mangowej Jerzy, bo tu ich wątek w moim opowiadaniu trochę się różni.) xDDD
Cieszę się, że lubisz wątek z Mirą, choć paring Natsu x Mira może być dla niektórych dziwny to jest aktualnie ważny dla fabuły, więc jeszcze się ich doczekasz.
Doskonale rozumiem brak czasu do przejmowania się swoim blogiem z powodu problemów. Sama je przechodziłam i też sobie z nimi radziłam zaniedbując kompletnie swoje blogi, co pomimo braku czasu próbuje naprawić, ponieważ pragnę dokończyć opowiadania, które zaczęłam. Życzę Ci jak najlepiej w uporaniu się z problemami i cierpliwie będę czekała, aż powrócisz do prowadzenia bloga kiedy się z nimi uporasz. :)
Pozdrawiam Serdecznie Lavana Zoro :)
Miło było przypomnieć sobie całą historię od początku, żeby zrozumieć ten rozdział :) Rozwaliła mnie w nim scena z wlatującą Juvią przez dach. No nie mogę sobie tego wyobrazić xd Czekam na kolejne rozdziały. I tu takie małe pytanie, czy będą się one pojawiały w określonych odstępach czasowych, czy po prostu jak Ci się uda?
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia w ten czas chorób, weny, czasu i ciepełka w mroźne dni :)
Hime
Hej! ^^
UsuńCieszę się widząc CB ponownie, Hime!
Rozdziały na razie będą się pojawiał w miarę moich możliwości. Jestem aktualnie w okresie egzaminów, więc raczej obstawiam weekendy. :D
Pozdrawiam Serdecznie Lavana Zoro :)